Astrozlot’25 w Dołżycy
11 grudnia, 2024Choć za oknem szaro, buro i ponuro, a kalendarz wskazuje już grudzień, ciągle wracam myślami do tegorocznego zlotu w Dołżycy, który okazał się świetną okazją do uchwycenia niezapomnianych zdjęć kosmosu.
Mieszkając nieopodal Grodu Kopernika, mogę jedynie marzyć o takich widokach i niebie (zwłaszcza o niebie!), jakie oferują Bieszczady. Dlatego już po raz drugi zdecydowałem się odwiedzić tę część Polski, zabierając ze sobą wszystkie niezbędne akcesoria do astrofotografii.
W odróżnieniu od poprzedniego zlotu, tegoroczny okazał się niezwykle udany pod względem pogody, co miało ogromny wpływ na jakość zebranego materiału. Piękne, bezchmurne niebo towarzyszyło uczestnikom praktycznie przez cały czas, co przełożyło się na rekordową ilość wykonanych zdjęć kosmosu. Zresztą, zobaczcie sami:
Droga Mleczna
Kadr pionowy? Poziomy? Jak kto woli!
Oprócz astropejzaży zrobiłem też kilka zdjęć obiektów głębokiego nieba, o który wspominałem w innych wpisach.
Mgławica NGC 7023 – Irys
Mgławica NGC 6960 Miotła Wiedźmy
Z tego zdjęcia jestem mniej zadowolony. Ewidentnie brakuje tu linii wodoru, jednak wówczas nie miałem jeszcze aparatu modyfikowanego pod astro. Tlen wyszedł ładnie, ale wodoru prawie brak.
Słońce
Korzystając z okazji wpiąłem się w teleskop słoneczny jednego z uczestników zlotu, po czym wykonałem kilkaset zdjęć naszej nabliższej gwiazdy, które ostatecznie zostały złożone w jeden finalny obraz:
Wątek turystyczny
Bieszczady to jednak nie tylko raj dla astrofotografów. To również niezwykłe miejsce na odpoczynek w niesamowitych okolicznościach przyrody. Za namową współtowarzyszy wybrałem się na Połoninę Caryńską.
Przyznam, że na szlaku w Bieszczadach byłem pierwszy raz, skutkiem czego było nieodpowiednie przygotowanie do marszu. Niewłaściwe obuwie, brak plecaczka choćby na butelkę z wodą (niosłem ją cały czas w ręce) – będzie to nauką na przyszłość. Mimo wszystko widoki zrekompensowały wszelkie niewygody.
W razie, gdyby ktoś był zainteresowany dokładnym usytuowaniem pensjonatu:
Podsumowanie
Bieszczady to doskonałe miejsce do uprawiania astrofotografii. I choć zloty są świetną okazją do spotkań i wymiany doświadczeń, to jednak warto przemyśleć co chce się fotografować?
Jeśli Twoim głównym celem są obiekty głębokiego nieba – śmiało, chyba lepiej o lpeszą decyzję.
Jeśli jednak chcesz fotografować astropejzaże, możesz z czasem poczuć pewien niedosyt. Bo ile można z tego samego miejsca robić zdjęcie doliny z Cisną w roli głównej?
Warto potraktować Dołżycę jako bazę wypadową a wieczorem wybrać się autem na pobliskie zbocza, poszukać ciekawych miejscówek z intrygującym pierwszym planem.
W przyszłym roku – jeśli nic się nie zmieni – również planuję zawitać na astrozlocie, ale muszę wymyślić co zrobić, by znowu nie uwieczniać tego samego kadru.
Astrozlot’25 w Dołżycy
11 grudnia, 2024Kilka miesięcy temu, w sierpniu, pierwszy raz w życiu zobaczyłem na własne oczy zorzę polarną.
Odpowiedni wpis o tym publikowałem kilka tygodni temu. Nie spodziewałem się wówczas, że na kolejne nie mniej spektakularne widowisko nie przyjdzie mi długo czekać.
Na początku października media tematyczne obiegła wiadomość o bardzo silnym wyrzucie materii ze Słońca. Gdy wiatr słoneczny dotarł do Ziemi wszelkie wskaźniki oszalały. Był tylko jeden mały problem – w Polsce dzień się dopiero zaczynał, a do wieczora sytuacja mogła się znacząco pogorszyć. Co więcej, większość kraju spowijały chmury.
Siedziałem zatem w domu z zazdrością czytając relacje podekscytowanych obserwatorów z mniej zachmurzonych części kraju. Aż trafiłem na wpis znajomej z mojego miasta. Udało jej się pomiędzy chmurami „coś” złapać. Bez większych nadziei złapałem zatem aparat i statyw, wsiadłem w auto i ruszyłem na przedmieścia.
To był TEN moment.
10 minut po tym jak się rozstawiłem na polu u jakiegoś rolnika, chmury przerzedziły się, a niebo przybrało czerwoną barwę. W odróżnieniu od zorzy sierpniowej, tutaj kolor był doskonale widoczny. Mój aparat rejestrował obraz z dużo większą intensywnością:
W tym momencie wiedziałem już, że jeśli nie spieprzyłem ostrości, to będzie jedno z moich najlepszych zdjęć.
Zrobiłem jeszcze kilka innych ujęć, jednak zorza zaczęła słabnąć, choć parametry https://www.spaceweatherlive.com/ pokazywały, że to niekoniecznie koniec przedstawienia.
Mimo wszystko nie udało mi się już później uchwycić tak intensywnego koloru, do tego chmury znowu przykryły okolicę niczym pierzynka. Złożyłem więc statyw i ruszyłem do domu nie mogąc doczekać się kolejnego dnia i obróbki materiału. No i mam:
Jestem mega zadowolony z powyższego zdjęcia. Nie sądziłem, że w Polsce uda mi się zrobić zdjęcie zorzy z tak intensywnymi kolorami. Fotografia zdetronizowała zdjęcie, które zrobiłem jakieś 10 lat temu w Szkocji a które zdobiło w postaci wydruku ścianę w mojej sypialni.
Kilka detali technicznych:
- Czas naświetlania: 8 sekund
- Przesłona: f/2.8
- ISO: 400
- Aparat: Canon 6D mk II
- Obiektyw: Irix 15mm
- Dodatkowo statyw i wężyk spustowy
- Obróbka w Photoshopie
A teraz nieco reklamy:
Jeśli spodobała Ci się ta fotografia, możesz ją nabyć w postaci wydruku w moim sklepiku 🙂
Będzie mi niezmiernie miło, gdyż dzięki sprzedaży swoich prac jestem w stanie częściowo finansować swoje hobby.
Październikowa Zorza polarna
11 listopada, 2024Do tego tematu zabierałem się jak pies do jeża. Od dawna coś takiego chodziło mi po głowie, ale braki sprzętowe utrudniały podjęcie „męskiej decyzji”. Do czasu…
Dzień po pełni odezwałem się do znajomego czy poratuje soczewką powiększającą (właśnie tego mi brakowało)? Kilka godzin później, po zmroku, byłem w drodze do niego, by ostatecznie rozłożyć się ze sprzętem w centrum miasta, pod jego blokiem 😉
Zrobiłem blisko 500 zdjęć (chyba trochę przesadziłem :P) łysego i dodatkowo 2 prześwietlone klatki z poświatą.
Całość chciałem najpierw wykadrować i wyśrodkować w programie PIPP, jednak z nieznanych przyczyn, odmawiał posłuszeństwa. Dlatego pominąłem ten krok i przeszedłem do kolejnego etapu – stackowanie w programie Autostakkert. Tutaj program dobrze poradził sobie z wyrównaniem Księżyca na wszystkich klatkach, następnie połączył mi wszystko w jeden obraz.
Kolejny krok – Registax.
Przyznam bez bicia, że ten program to dla mnie nadal czarna magia. Używam go „na czuja”. Nie mam pojęcia co robię, obserwuję jedynie końcowe efekty. W ten sposób wyostrzyłem obraz.
Ostatnim etapem była obróbka w Photoshopie.
W obrazach tego typu istotne jest podbicie nasycenia kolorów. Wydaje nam się, że Księżyc jest czarno-biały, z odcieniami szarości. A to nieprawda. Różne pierwiastki na jego powierzchni inaczej odbijają światło. Po to jest saturacja. By „podbić” ten kolor.
Po uzyskaniu względnie zadowalających efektów na powierzchni księżyca pozostał do zrealizowania ostatni etap: poświata.
Zdjęcie edytowanego księżyca przeniosłem nad zdjęcie poświaty, maską usunąłem zbędną czerń dookoła tarczy. Dopasowałem wielkość. Na końcu poprawiłem nieco samą poświatę zmniejszając jej ekspozycję.
I to tyle. 🙂
Księżyc mineralny
21 października, 2024Chyba powoli tradycją stają się moje wrześniowe wyjazdy na astrozlot w Bieszczadach. W tym roku odbyła się kolejna edycja, zatem i mnie nie mogło tam zabraknąć. Bieszczadzkie niebo oferuje chyba najlepsze warunki do wykonywania zdjęć kosmosu. Tegoroczny wyjazd okazał się bardzo owocny, pogoda dopisała, a w związku z tym – nie bez trudu – wykorzystałem wszystkie 3 noce do cna.
Jednym z obiektów, które wziąłem na cel teleskopu była mgławica Irys, NGC 7023. Pierwszy raz ją fotografowałem, wiedziałem, że jest nietypowym obiektem i „godzinka” to stanowczo za mało.
Tym razem udało się zebrać 4h materiału.
Canon 6D mk II (niemodyfikowany) + Sky Watcher 150/750
48x300s, ISO 1600 + klatki kalibracyjne
Składane w Astropixel Processor oraz Photoshop (z dodatkami)
Dla ciekawskich, jedna klatka przed obróbką wyglądała tak:
4h ekspozycji pozwoliły trochę „wyciągnąć” ciemne pyły, choć gdybym zebrał jasnych klatek więcej, z pewnością uwidoczniłyby się lepiej 😉
Zlotowy Irys – NGC 7023
2 października, 2024Jako że zbliżamy się do maksimum aktywności słonecznej, nasza najbliższa gwiazda obdarowuje nas coraz częstszymi i silniejszymi rozbłyskami. Jeden z takich, wręcz historycznych rozbłysków, mogliśmy podziwiać w maju. Niestety, w mojej części kraju, pogoda spłatała psikusa i w czasie, gdy ludzie na Podhalu podziwiali piękne filary zorzowe, ja co najwyżej mogłem śledzić entuzjastyczne relacje obserwatorów z innych części kraju. Nie wspomnę jak bardzo byłem wówczas wściekły. Zwłaszcza w sytuacji, gdy na zorzę polowałem od co najmniej 2 lat. Nic to – wtedy musiałem obejść się smakiem.
Czas leciał, lato powoli dobiegało końca, więc – jak co roku – przygotowywałem się do maksimum Perseidów. 12 sierpnia, od rana wszelkie serwisy tematyczne podawały informacje o bardzo dużej aktywności zorzowej. Wszystkie parametry (spaceweatherlive.com) wskazywały, że czeka nas coś spektakularnego. Utrzymywanie się takich parametrów przez cały dzień jest rzadkością. Z reguły, w naszej szerokości geograficznej, zorza rozbłyska na kilka, kilkanaście minut po czym słuch o niej ginie. Tym razem było inaczej.
Do samego wieczora siedziałem jak na szpilkach trzymając kciuki by parametry nie „siadły”. Szanse na to były znikome. Spakowałem sprzęt, nastawiając się na łapanie „spadających gwiazd” z roju Perseidów.
Po dojechaniu w moje ulubione miejsce rozstawiłem sprzęt, a widząc, że nadal jest duża szansa na obserwowanie zorzy, skierowałem obiektyw aparatu na północ. Interwałometr poszedł w ruch.
Klatka po klatce, delikatnie zaróżowione niebo „szczuło” dając nadzieję na „coś więcej”.
Aż wreszcie… WALNĘŁO!
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem! Filary zorzy było doskonale widać gołym okiem, na całej szerokości północnego nieba. Spektakl trwał. Ja stałem i gapiłem się nie mogąc powstrzymać okrzyków radości, a z uwagi na fakt, że nie byłem jedynym obserwatorem, było nas kilku „podjaranych” tym co się właśnie dzieje.
Można śmiało powiedzieć, że wiatr słoneczny, który tamtego dnia odwiedził naszą planetę utrzymywał bardzo dobre parametry niemal przez dobę. Jeszcze o godzinie 4 nad ranem na niebie pojawiały się filary.
Bez wątpienia mogę napisać, że to była moja najlepsza „astronoc” w życiu.
Z uzbieranego materiału udało mi się złożyć krótki timelapse. Zapraszam!
Jak powstał timelapse??
- 570 klatek po 20s (za długo – nauczka na przyszłość)
- iso 1600
- Canon 6D mk II (niemodowany) + Irix 15 mm f/2.5
Obróbka klatek w LR, potem całość zaimportowana do Adobe Premiere Pro.
Bonus
A gdzie bonus?? Poniżej! Pamiętajcie, że tej nocy mieliśmy również max Perseidów. Kilka ich się złapało na różnych zdjęciach. Zebrałem wszystkie na jednej klatce. Jest tu też kilka innych meteorów spoza roju 😉
I jeszcze mały dodatek w postaci startrailsa.
Dajcie znać w komentarzach co myślicie o powyższym materiale, jeśli macie pytania bądź uwagi, sugestie co można by zrobić lepiej też piszcie śmiało.
Sierpniowa zorza nad Polską (+bonus)
25 września, 2024Galaktyka M31, szerzej znana jako Wielka galaktyka w Andromedzie to chyba jeden z najczęściej fotografowanych obiektów głębokiego nieba. Najpewniej dzieje się tak, gdyż jest to bardzo duży i stosunkowo jasny obiekt nocnego nieba. Jej szerokość odpowiada sześciu szerokościom księżyca. Często też wystarczy prosty teleobiektyw podłączony do lustrzanki by „złapać” ją w kadrze.
Do tej ślicznotki robiłem już kilka podejść, każde kolejne bardziej udane od poprzedniego.
Poniższe zdjęcie to wynik dwóch sesji z kilku różnych nocy. Łącznie około 3,5h materiału oraz klatek kalibracyjnych.
- Canon 6d mk II (niemodowany): 3,5h (klatki po 30s) + klatki kalibracyjne.
- Teleskop SkyWatcher 150/750 posadzony na montażu EQ5
- Guiding kamerka t7c oraz lunetka Svbony 50/190mm
- Astro Photo Tool, Astropixel Processor, Photoshop + Graxpert
Poniżej, dla ciekawskich, tak wygląda pojedyncza klatka naświetlana 30s.
M31 – galaktyka w Andromedzie
22 sierpnia, 2024Galaktyka odległa od nas o 23 mln lat świetlnych, posiadająca w centrum masywną czarną dziurę o masie około 40 mln Słońc.
Łączna ekspozycja zdjęcia 3h i 10m. 38 klatek po 5 minut każda + klatki kalibracyjne.
Teleskop Sky Watcher 150/750 + montaż HEQ 5 Pro + Canon 6d MK II.
Messier 106
22 sierpnia, 2023Co prawda strona wymaga jeszcze dużo pracy, ale jednak z czasem przybywa materiałów do publikacji.
Tym razem dotarłem ze znajomym do Leosi, niewielkiej wsi w Kujawsko-Pomorskim. Głównym celem był piękny wiadukt wznoszący się nad doliną. Niestety mrok i gęste zarośla uniemożliwiły złapanie go w kadrze zgodnie z zamierzeniami – trzeba było improwizować.
Jedno ze zdjęć powstało z mostu.
Noc była idealna, ciepło, bezwietrznie i bezchmurnie. Po wykonaniu zdjęć spod mostu stwierdziliśmy, że trochę szkoda, by już wracać. Dlatego przy okazji tego wypadu powstało kilka dodatkowych, nieplanowanych zdjęć:
Kiełbaski z grilla wraz z piwem 0% i słoikiem ogórków kiszonych smakowały wybornie 😉
Zapraszam do zakupu wydrukowanego zdjęcia z tego astrowypadu w jednym z dwóch formatów: A2 lub A3.
Leosia nocą…
29 sierpnia, 2022Od wielu miesięcy, chyba nawet kilkunastu, chodził mi po głowie projekt Księżyca HDR. O co dokładnie chodzi? O takie zdjęcie, na którym odbiorca zobaczy rzeczywiście kulę zamiast płaskiego obrazu. W tym celu konieczne było rozjaśnienie ciemnej, zwykle niewidocznej podczas pierwszej kwadry części księżyca, ale nie za mocno. Tak by nadal wyglądało to naturalnie.
Widziałem wiele świetnych zdjęć tego typu, ale też i dużo porażek, które dalekie były od efektu, na którym mi zależało. Czy mi się udało? Oceńcie sami:
By uzyskać założony efekt zrobiłem ponad 800 zdjęć:
- ~400 klatek podczas I kwadry
- ~400 klatek podczas pełni
- 1 prześwietlona klatka z poświatą
- 1 klatka gwiazd (w tym wypadku zupełnie innej części nieba)
Przyznacie, że powyższe klatki nie wyglądają zachęcająco prawda? To pojedyncze zdjęcia, a składając ze sobą 800 takich zdjęć udało się uzyskać o niebo lepsze efekty. Jak wyglądał cały proces? Spróbuję to opisać:
Najważniejsze było zdobycie materiału – bez niego nie byłoby dalszych etapów 😉 . Wszystkie zdjęcia wykonywałem moim starym, poczciwym Nikonem d3300 podpiętym do pożyczonego teleskopu Sky Watcher Startravel 102/500, całość posadzona na montażu paralaktycznym Sky Watcher EQ 3-2 z napędem w jednej osi.
- Zdjęcia I kwadry: ISO 100, 1/200 s.
- Zdjęcia pełni: ISO 100, 1/500 s.
- Poświata: ISO 100, 2,5 s.
Następnie zdjęcia I kwadry oraz pełni przetworzyłem w programach PIPP (strona programu) oraz Autostakkert (strona programu). Było to konieczne aby wyrównać księżyc w kadrze, wybrać najlepsze klatki (jakość obrazu waha się w zależności od wielu okoliczności) a na końcu je zestackować, czyli połączyć 400 klatek w jedno porządne zdjęcie I kwadry i 400 kolejnych w porządne zdjęcie pełni.
OK, mamy dwie najważniejsze foty, teraz czas na obróbkę w Photoshopie. Było tu trochę zabawy – myślę, że nie byłbym w stanie dzisiaj odtworzyć całego procesu ;P Tak czy siak, w PSie nałożyłem zdjęcie I kwadry na zdjęcie pełni odpowiednio przyciemniając zdjęcie całego srebrnego globu tak, by sprawiał wrażenie zacienionego. Do tego doszło maskowanie, wyostrzanie, zabawy z kontrastem, kolorami balansem bieli etc. Mając już głównego modela dołożyłem pod spód zdjęcie poświaty oraz gwiazd.
To tak w dużym skrócie. Efekt już widzieliście.
Jeśli macie jakieś pytania, możecie je zostawić w komentarzach – chętnie odpowiem.