Sierpniowa zorza nad Polską (+bonus)
25 września, 2024Jako że zbliżamy się do maksimum aktywności słonecznej, nasza najbliższa gwiazda obdarowuje nas coraz częstszymi i silniejszymi rozbłyskami. Jeden z takich, wręcz historycznych rozbłysków, mogliśmy podziwiać w maju. Niestety, w mojej części kraju, pogoda spłatała psikusa i w czasie, gdy ludzie na Podhalu podziwiali piękne filary zorzowe, ja co najwyżej mogłem śledzić entuzjastyczne relacje obserwatorów z innych części kraju. Nie wspomnę jak bardzo byłem wówczas wściekły. Zwłaszcza w sytuacji, gdy na zorzę polowałem od co najmniej 2 lat. Nic to – wtedy musiałem obejść się smakiem.
Czas leciał, lato powoli dobiegało końca, więc – jak co roku – przygotowywałem się do maksimum Perseidów. 12 sierpnia, od rana wszelkie serwisy tematyczne podawały informacje o bardzo dużej aktywności zorzowej. Wszystkie parametry (spaceweatherlive.com) wskazywały, że czeka nas coś spektakularnego. Utrzymywanie się takich parametrów przez cały dzień jest rzadkością. Z reguły, w naszej szerokości geograficznej, zorza rozbłyska na kilka, kilkanaście minut po czym słuch o niej ginie. Tym razem było inaczej.
Do samego wieczora siedziałem jak na szpilkach trzymając kciuki by parametry nie „siadły”. Szanse na to były znikome. Spakowałem sprzęt, nastawiając się na łapanie „spadających gwiazd” z roju Perseidów.
Po dojechaniu w moje ulubione miejsce rozstawiłem sprzęt, a widząc, że nadal jest duża szansa na obserwowanie zorzy, skierowałem obiektyw aparatu na północ. Interwałometr poszedł w ruch.
Klatka po klatce, delikatnie zaróżowione niebo „szczuło” dając nadzieję na „coś więcej”.
Aż wreszcie… WALNĘŁO!
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem! Filary zorzy było doskonale widać gołym okiem, na całej szerokości północnego nieba. Spektakl trwał. Ja stałem i gapiłem się nie mogąc powstrzymać okrzyków radości, a z uwagi na fakt, że nie byłem jedynym obserwatorem, było nas kilku „podjaranych” tym co się właśnie dzieje.
Można śmiało powiedzieć, że wiatr słoneczny, który tamtego dnia odwiedził naszą planetę utrzymywał bardzo dobre parametry niemal przez dobę. Jeszcze o godzinie 4 nad ranem na niebie pojawiały się filary.
Bez wątpienia mogę napisać, że to była moja najlepsza „astronoc” w życiu.
Z uzbieranego materiału udało mi się złożyć krótki timelapse. Zapraszam!
Jak powstał timelapse??
- 570 klatek po 20s (za długo – nauczka na przyszłość)
- iso 1600
- Canon 6D mk II (niemodowany) + Irix 15 mm f/2.5
Obróbka klatek w LR, potem całość zaimportowana do Adobe Premiere Pro.
Bonus
A gdzie bonus?? Poniżej! Pamiętajcie, że tej nocy mieliśmy również max Perseidów. Kilka ich się złapało na różnych zdjęciach. Zebrałem wszystkie na jednej klatce. Jest tu też kilka innych meteorów spoza roju 😉
I jeszcze mały dodatek w postaci startrailsa.
Dajcie znać w komentarzach co myślicie o powyższym materiale, jeśli macie pytania bądź uwagi, sugestie co można by zrobić lepiej też piszcie śmiało.